Nie było i jeszcze trochę nie będzie
Co u mnie?
Wszystko co mogło się wydarzyć się wydarzyło. Włącznie z uderzeniem asteroidy w świat. Mój świat. Odeszłam z pracy którą miałam od czerwca, bo mnie oszukali na umowie. Praca na czarno? Na to się nie pisałam. Zero emocji, zero empatii. Czysty biznes. Bardzo dziękuję - ja wysiadam. A odkryłam to przypadkiem kiedy chciałam iść do dentysty a recepcjonistka powiedziała, że nie mam ubezpieczenia. W jakim my świecie żyjemy? A to tego dochodzi bardzo smutna wiadomość dotycząca osoby którą kocham najmocniej. Ja już nie powstrzymuję łez, bo to nie ma sensu.
Od tygodnia jestem w jakimś chorym świecie który najwyraźniej daje mi w kość jeszcze bardziej. Nie wiedziałam, że jeszcze tak można, dodać do i tak mojego kiepskiego życia, jeszcze kolejne złe wieści.
Nie pocieszają mnie nawet samoloty które właśnie w ten weekend będą latać nad naszym lotniskiem - impreza Aerobaltic. Uwielbiam oglądać samoloty jak wyczyniają te wszystkie akrobacje, tak samo jak bardzo kocham ciężarówki - byłam w lipcu na zlocie Master Truck.
Co mam napisać? Że jest źle, że nie wytrzymuję już psychicznie, i tylko krok dzieli mnie od załamania? A może, że moje emocje już nie wiedzą kto ma wyjść na powierzchnię - bo mam się uśmiechać przez łzy, czy załamać do środka?
Nie tak miały wyglądać te miesiące. Nie było mnie i jeszcze trochę nie będzie. Plany się zmieniły, a to wróży coś dobrego albo coś złego. Wszystko wyjdzie z czasem. Do następnego... kiedyś.