Wydaję książkę! - kolejna część której powinno nie być
Chciałabym mieć gigantyczną gumkę i wymazać ten rok z kalendarza. Zetrzeć każdy dzień. Zetrzeć wszystkie niepowodzenia. Każdą decyzję, każdą sprawę, dosłownie wszystko.
Ten rok sprawił że moje życie staje się tragedią. Tyle ile mi się w tym roku nie udało - nie udało mi się "osiągnąć" przez całe życie. Tyle porażek nie miałam w ciągu całego swojego życia jak w tym roku. I myślicie że to tylko słowa - może i tak, ale czuję się fatalnie.
Pierwszy nakład książki okazał się totalną porażką, nie dość że okładka była błędnie przygotowana to po rozmowach miała być przygotowana przez grafika a i tak dostałam nakład ze swoją błędną okładką. Drugi nakład okazał się kolejną klapą drukarni - środek wydrukowany podwójnie, a okładka za duża że tekst został ucięty, bo znowu nie poczekali na poprawny plik. Ja nie rozumiem jak można tak traktować klientów? A po złożeniu reklamacji jestem ignorowana.
Nie chcę narzekać bo ogólnie jestem pozytywną osobą, patrzę realnie na świat, i daję mu szansę. Ale tym razem jestem bliska załamaniu, rozpaczy, płaczu i depresji.
Na pierwszy druk książek wydałam nie małe pieniądze bo kilka setek, na drugi nakład poszły kolejne stówy. A w międzyczasie zostałam oszukana przez jednego sprzedawcę części do samochodu i straciłam kolejne stówy. Nie wytrzymałam i zgłosiłam go na policję. Jak na złość nadal nie mam pracy, i wiem że teraz jest ciężko ją znaleźć nie tylko mnie. Oszczędności już nie mam, pusto, zero, null.
Tak, ten rok jest najgorszy z najgorszych. Wyrzuciłam do kosza ponad tysiąc złotych. Nie mam ani książek, ani perspektywy na lepsze jutro. Eh, mimo to staram się, nie poddaję, bo wiem że kiedyś będzie lepiej, tylko trzeba działać i nie załamywać się bo jest źle. Mówiłam - optymistyczna realistka ze mnie. Sprzeczność to moje drugie imię. Haha.
Wracając do książki.
Przed kolejnym krokiem co dalej, pogadałam z kimś bliskim, dostałam trochę pieniędzy na kolejną partię książek - ale tym razem w zupełnie innej drukarni, która... zawaliła druk. Tak wiem, to jest tak żałosne że aż śmieszne.
Książki przyszły w takiej formie że po otworzeniu rozlatują się w rękach. Nawet nie macie pojęcia jak się załamałam, ryczałam pół dnia. Napisałam maila do drukarni, że jestem załamana, rozczarowana, i bez grosza na kolejne druki. I miło się zaskoczyłam bo odpisali że to ich wina, bo zepsuła im się oklejarka, że nie zostawią mnie tak bez perspektywy. Wydrukują moje zamówienie raz jeszcze i to za darmo!
Nawet nie wiecie jak mi ulżyło. Mail był wczoraj (środa 18.11) jak na razie pozytywne emocje mnie nie opuszczają i czekam na moją poprawną partię książek.
Dlaczego piszę kolejny post o procesie powstawiania mojej książki? Bo przełożyłam premierą z 11 września na 20 listopada. Tak, na jutro, ale znowu się nie uda. Jak to piszę to aż śmiać mi się chce. Znowu ją przekładam, tym razem na 12 grudnia - 12.12.2020 - ładna data i mam nadzieję że "do trzech razy sztuka" będzie tutaj jak znalazł! Ale o premierze jeszcze napiszę oddzielny post jak już wszystko będzie dobrze. Trzymajcie kciuki!
Z jednej strony chciałabym aby ten rok się już skończył, bo cicha nadzieja tli się szepcząc że kolejny rok będzie lepszy. Ale z drugiej strony chcę przeżyć końcówkę roku tak wybuchowo - ze swoją książką (poprawnie wydrukowaną). Chcę mieć fajne święta mimo iż nie będą z masą prezentów. Chcę czuć tą atmosferę grudnia i podtrzymywać iskierkę, że w nowym roku będzie lepiej (nim on nadejdzie i pokaże na co go stać).