Galopuję przez pustynię
O tym że nic mi się nie układa, tak jakbym chciała, wiem od dawna. Tylko nie sądziłam że aż tak wredne jest to moje przeznaczenie. Miałam malutką nadzieję, że jakoś dam radę, że poradzę sobie z drobnymi sprawami, a tu psikus. Nawet te małe sprawy stają się u mnie ogromne że nie daję rady.
Jestem wypompowana, nie mam już siły walczyć. A co z tymi dużymi sprawami? Chyba się zawalą ale co ja poradzę. Przecież nie jestem siłaczem, jestem mała.
A może to moja wina? Czy nie biorę na siebie za dużo? Czy nie oczekuję od życia więcej niż może mi dać? Niż mogę dać radę? Czego ja oczekuję?
Brakuje mi słów, brakuje pisania, brakuje moich marzeń, brakuje czasu, brakuje beztroski. Brakuje mi tego wszystkiego co kiedyś tworzyło mnie. Teraz jest dorosłość, nie ma lekkich myśli, są tylko zmartwienia. A świat tego nie ułatwia. Wiem że nie było nigdy różowo, ale ja liczę tylko na błękit, na nic więcej.
Po raz kolejny muszę przeanalizować wszystko. Po raz kolejny muszę znaleźć siebie, było dobrze ale w którymś momencie znowu źle skręciłam i muszę wrócić na dobre tory. Ta cała analiza jest potrzebna do bycia optymistą, bo gdy wszystko układa się tak jak chcesz - jest dobrze.
Po raz kolejny będę zmieniać co się da tak aby było jak chcę. Jeden z moich tekstów dawno temu o tym że ciągłe zmiany są dobre nadal jest aktualny. Bo po co tkwić w czymś co unieszczęśliwia? Po co? Trzeba żyć tak jak się chce, bo życie mamy tylko jedno.
Może i galopuję przez pustynię, ale przecież teraz tyle się dzieje w pogodzie że i na pustyni zdarzają się deszcze.