Chyba zapomniałam jak się czyta
Pół roku to bardzo dużo, w pół roku można zdziałać naprawdę wiele. Pół roku to też wystarczająco dużo czasu aby odzwyczaić się od wszelakich rzeczy. Takich jak czytanie. W niedziele wzięłam książkę do ręki, i w niedzielę przekonałam się jak długo nie czytałam, i jak bardzo odzwyczaiłam się od pędzących literek przed moimi oczami.
To pewnie zabrzmi dosyć śmiesznie ale ja chyba zapomniałam jak się czyta.
Gubiłam wzrok, czytałam czasami kilka razy ten sam wers, oczy bolały mnie już po trzecim rozdziale. Myślałam że nie dam rady, lecz czego nie robi się dla czegoś co się kocha (kochało?). Zmusiłam się, przeczytałam 1/4 książki, ale nie czuję tego.
Każda książka wzbudza emocje, moje tłumi jakaś blokada.
Głowa mnie boli, oczy szukają innego obiektu do oglądania. To jest przerażające. Boję się czytać dalej, boję się że wszystkie moje umiejętności gdzieś znikły. Rozumie mnie ten kto czyta codziennie i nagle odstawi książkę na półkę na jeden weekend. Przychodzi poniedziałek i jest tragedia bo ekscytacja gdzieś uciekła.
Szukam słów by opisać słowa.
Musiałam się otworzyć, na nowo poszukać to niewyobrażalne pragnienie zagłębienia się w historii bohaterów. Na nowo poczuć magię by zatopić się w fabule. Z całych sił starałam się znaleźć iskierkę nadziei, która utwierdzi mnie w przekonaniu, że dawna ja nie znikła na zawsze, że jeszcze ją w sobie odnajdę i na nowo czytanie to będzie "to".
Nie szukaj igły w stogu siana, pokładaj każde źdźbło aby igła się znalazła.
Wiem, że odnajdę tę magię, iskierkę, nadzieję. Ale przerażenia nie tak łatwo jest się pozbyć. Szczególnie kiedy widzisz, że to nie takie proste usiąść i zacząć czytać. Jeśli mi nie wierzysz, przestań czytać książki na pół roku, przestań robić coś co było twoją codziennością na pół roku. Pół roku. To jak wieczność. Więc, teraz staram się nad tym zapanować, nad strachem, i próbuję to wszystko sobie poukładać. Bo podobno jazdy na rowerze się nie zapomina, tak samo chyba jest z czytaniem książek, prawda? =]