Nigdy się nie poddawaj?
Bloguję odkąd pamiętam. Nigdy nie zastanawiałam się nad całkowitym rozstaniem się z pisaniem. Nigdy nie myślałam o tym aby zrobić sobie gigantyczną przerwę na rok czy dwa. Nigdy nie myślałam aby skasować wszystko i nigdy to tego nie wracać. Teraz też o tym nie myślę, jednak nie jest już tak jak kiedyś.
Wiele razy zmieniałam kierunek w którym miałabym iść na blogu. Wiele raz te myśli porzucałam. Wszystko zmienia się kiedy w prywatnym życiu wiele się dzieje. Blog był moją odskocznią od codzienności, był sanktuarium moich myśli, bo uwielbiam wszystko co związane z pisaniem. Jednak, coraz mniej mam tego pisania, coraz rzadziej cieszę się z pisania.
Coraz mniej piszę, coraz mniej czytam, coraz mniej myślę o marzeniach, wszystkiego jest jakby mniej. Nie robię tego co lubię, nie dążę do realizacji marzeń, bo nie mam już siły. Siły aby każdego dnia walczyć o swoje, ja po prostu wolę się poddać. Wtedy nie ma tych myśli krążących wokół o tym, że "muszę". Bo ja nie muszę, ja chcę, chociaż tych chęci jest coraz mniej.
Nie mam czasu, kiedy przychodzę z pracy jestem już tak wypompowana, że myślę tylko o tym aby położyć się spać. A jeśli pomyślę o czymś innym to zadręczam siebie jeszcze bardziej. Bo przecież powinna a ja znowu się poddaję. Łatwiej jest zapomnieć. Zapomnieć że istnieją marzenia, plany, cele. Naprawdę. Nie mam siły z tym walczyć.
Poza tym straciłam już chęci.
Zaczynam robić czystki w swoim internetowym świecie. Powoli znikają strony zapisane w ulubionych na których nie bywam. Wyrzucam polubienia na FB, kasuję blogi o których nikt nie wie, bo nie są mi potrzebne. Kasuję stronę która miała być tą jedyną prowadzącą mnie do kariery - jakiej kariery? To wszystko było czystą iluzją. Wydawało mi się, że jeśli stworzę sobie w realu ten idealny świat który mam w głowie to będę brnęła uparcie w to czego pragnę - tak się nie stało, jest nawet gorzej. Ja już tego nie czuję.
Zaczynam sądzić, iż powoli się wypalam. Tracę siebie. Brakuje mi czasu na drobne przyjemności, na czytanie, na pisanie wierszy, na wszystko co kiedyś było moim całym światem. Ostatni raz książkę przeczytałam w wakacje, wakacje! To jest nie do pomyślenia tym bardziej, że kiedyś czytałam po 3 książki tygodniowo. Ja je pochłaniałam.
Nie wiem co chcę oznajmić tym wpisem. Mam plany na kilkanaście wpisów do przodu, ale nie mam czasu ich napisać. Chciałabym aby było jak dawniej, ale przecież mamy dzisiaj i nie będzie już tak jak kiedyś. Dorastamy, podejmujemy decyzje czy idziemy w lewo czy w prawo. Nikt nami nie steruje i dlatego to od nas zależy jaki krok zrobimy następny.
Przepraszam, ale nie mogę.