W biegu z czasem... - kawałek mojego świata
Kiedy noc
przykrywa jeszcze cały świat za oknem, wstaję by zebrać się i iść w drogę, idę
biegać.
Jestem
gdzieś pomiędzy czasem, nie nadążam za jego biegam. Sekundy mnie doganiają a
minuty przeganiają, godziny dawno wygrały bieg. Dni zdobyły złoty medal, a rok
ma już zwolnienie bo wygrał eliminacje jeszcze przed biegiem.
Bieg z
przeszkodami może wygrać każdy lecz nie każdy zdobędzie cel.
Wciąż
biegnę, po drodze zaliczając wszystkie ważne punkty - daty. Udało się przeskoczyć
kilka z nich z pozytywnym skutkiem. Nie potknęłam się, nie zawahałam. Jednak to
jeszcze nie połowa, teraz czekają mnie cięższe przeszkody.
Albo
przebiegnę, albo upadnę. Lecz wstanę, podniosę się i pobiegnę dalej.
Oddycham
w przyspieszonym tempie, absorbując tlen w zawrotnym czasie. Płuca już nie
nadążają, mięśnie odmawiają posłuszeństwa. Nie teraz! Przecież to jeszcze nie
koniec. Lecz to ostatni etap przed maratonem. Mam chwilę na oddech, chociaż
sama chwila potrafi zaskoczyć.
I kiedy
noc przykrył już mój cały świat, ja dopiero wracam by zakończyć to co zaczęłam
tej samej nocy, lecz w innym czasie.
Muszę
się przygotować. Przygotować na maraton życia. Bo czeka mnie bieg, bieg przez
cały świat.
A Chwila?
Chwila zakochała się w Czasie i razem zmieniają mi wskazówki w zegarku, lecz to
już historia na inną porę.
Ten tekst napisałam bardzo dawno temu ale jest na "czasie". Może kiedyś znajdę czas by się ogarnąć :P