W biegu z czasem... - kawałek mojego świata

23 listopada

Kiedy noc przykrywa jeszcze cały świat za oknem, wstaję by zebrać się i iść w drogę, idę biegać.

Jestem gdzieś pomiędzy czasem, nie nadążam za jego biegam. Sekundy mnie doganiają a minuty przeganiają, godziny dawno wygrały bieg. Dni zdobyły złoty medal, a rok ma już zwolnienie bo wygrał eliminacje jeszcze przed biegiem.

Bieg z przeszkodami może wygrać każdy lecz nie każdy zdobędzie cel.

Wciąż biegnę, po drodze zaliczając wszystkie ważne punkty - daty. Udało się przeskoczyć kilka z nich z pozytywnym skutkiem. Nie potknęłam się, nie zawahałam. Jednak to jeszcze nie połowa, teraz czekają mnie cięższe przeszkody.

Albo przebiegnę, albo upadnę. Lecz wstanę, podniosę się i pobiegnę dalej.

Oddycham w przyspieszonym tempie, absorbując tlen w zawrotnym czasie. Płuca już nie nadążają, mięśnie odmawiają posłuszeństwa. Nie teraz! Przecież to jeszcze nie koniec. Lecz to ostatni etap przed maratonem. Mam chwilę na oddech, chociaż sama chwila potrafi zaskoczyć.

I kiedy noc przykrył już mój cały świat, ja dopiero wracam by zakończyć to co zaczęłam tej samej nocy, lecz w innym czasie.

Muszę się przygotować. Przygotować na maraton życia. Bo czeka mnie bieg, bieg przez cały świat.


A Chwila? Chwila zakochała się w Czasie i razem zmieniają mi wskazówki w zegarku, lecz to już historia na inną porę.




Ten tekst napisałam bardzo dawno temu ale jest na "czasie". Może kiedyś znajdę czas by się ogarnąć :P
Obsługiwane przez usługę Blogger.