Muszę być samowystarczalna bo dżentelmenów brak
Chciałabym wam napisać jak to fajnie jest mieć faceta u boku, który nosi wszystkie ciężkie rzeczy i nie narzeka. Chciałabym wam napisać jak to wspaniale jest zadzwonić do drugiej połowy i powiedzieć, że musi tu teraz natychmiast przyjechać bo mi samochód złapał kapcia - no serio, sam sobie to zrobił. No ale nie mogę, dlaczego? Bo nie mam faceta a tych których spotykam na drodze w nagłych sytuacjach można nazwać d... może sami dopowiedzcie.
Żeby nie rzucać słów na wiatr opiszę wam mój wczorajszy dzień - jeden dzień.
Pojechałam do mamy na działkę, a ponieważ mamy ją dopiero rok to nadal porządkujemy pewne rzeczy. I tak po kilku miesiącach uzbierała nam się górka złomu. A podobno złom jest w cenie to z mamą postanowiłyśmy pojechać na skup. Ładnie pięknie zapakowałam sobie go do auta i ruszamy. Na miejscu podjeżdżam i zaczynam wypakowywać cały bagażnik. Za mną stoją dwa auta dostawcze a obok nich stoi sobie czterech chłopów i przygląda mi się, małej (mam 158 cm wzrostu) chudej dziewczynie jak wyciąga ciężkie rzeczy z auta. Tak proszę państwa, stoją i się przyglądają zamiast mi pomóc! Tak się wkurzyłam, że piorunowałam ich wzrokiem gdy tyko natrafiła się okazja. Ale oni nic. Mama odebrała zapłatę (całkiem niezła sumka!) i wyjechałyśmy stamtąd.
Dojechałyśmy do biedronki i poszłyśmy na zakupy. Gdy wychodziłam to spojrzałam na auto i przeklęłam (przepraszam). Okazało się że mam kapcia. Najprawdopodobniej na złomie najechałam na jakiś gwóźdź - zdarza się. No ale nie załamałam rąk bo ja to doświadczona w kapciach (to trzeci), więc zabrałam się do roboty. Koło zapasowe, lewarek, klucz do kół i do roboty. Jak na złość zaczęło padać, a w minute później lać z nieba. No ale koło samo się nie zmieni. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt że naprzeciwko stało dwóch panów i mi się przyglądali. Serio! Zero pomocy. Stali i gapili się. Oczywiście co zrobiłam - spiorunowałam ich wzrokiem, a wtedy najnormalniej w świecie... odeszli sobie. Odeszli! Zamiast mi pomóc. Ja wiem, że może i wiem co robić, i że sama sobie poradzę, ale pomocą bym nie pogardziła - serio.
Oczywiście jeszcze z trzech panów w trzech samochodach przyjechało do sklepu ale żaden nie pomógł. Jak już kończyłam robotę, przykręcałam śruby to jeden pan (bardzo przystojny i miły ze Starogardu) zaoferował pomoc ale co mógł mi pomoc kiedy ja już skończyłam, więc odpowiedziałam grzecznie "już po robocie, ale dziękuję", oczywiście z uśmiechem na końcu bo to podobno pomaga (by być miłym).
Na szczęście (tfu tfu odpukać w niemalowane) nie jestem chora, ponieważ przemoczyłam się cała, normalnie suchej nitki na mnie nie było. Także miło panowie, miło.
Cofnijmy się trochę do przeszłości.
Moje pierwsze wystrzelenie opony miało miejsce na obwodnicy Trójmiasta w najgorszym możliwym miejscu bo w dolince na moście, gdzie nie ma pasa na poboczu. I myślicie że ktoś się zatrzymał - w życiu! Sama musiałam sobie poradzić. A najgorsze że to był mój pierwszy raz, nie wiedziałam czy mam śruby do zapasowego koła, do tego na ruchliwej ulicy i w ogóle to było straszne, trochę panikowałam. Jednak dałam radę, wymieniłam. No ale nikt się nie zatrzymał żeby szybko udrożnić ruch. Po co? Prawda? Lepiej na mnie trąbić.
Za drugim razem, opona złapała kapcia mojej siostrze, wiec zadzwoniła po mnie. Ok, już raz wymieniałam a to było blisko domu, spoko idę. Wtedy było kiepsko bo akurat drugie auto nie miało lewarka więc był problem z wymianą na szybko - trzeba było dzwonić po pomoc do znajomego by przywiózł mały podnośnik. I tak sobie stoimy i czekamy. Wtedy po 30 minutach pomógł nam pewien pan który przyjechał chyba jako przedstawiciel handlowy. Ale wcześniej trzech innych panów z dwóch innych aut nie pomogło, spojrzeli i poszli dalej.
Może są jeszcze na tym świecie dżentelmeni ale jest ich garstka. Czy naprawdę tak ciężko jest pomóc dziewczynie? Zmienić koło, pomóc wypakować ciężkie rzeczy, przytrzymać drzwi gdy ta nie ma rąk? Proszę, niech mój przyszły facet (jeśli takiego znajdę) będzie choć w połowie dżentelmenem. Ale jak na razie muszę być samowystarczalna, samodzielna, muszę radzić sobie w takich sytuacjach sama bo inaczej zginę na tym świecie.
Mam nadzieję, że nie macie takich problemów jak ja, albo przynajmniej macie wspaniałą drugą połowę. A żeby nie kończyć na smutno, to powiem wam że pobiłam chyba rekord w zmienianiu opony. Zrobiłam to w 15 minut w ulewie. Hahaha, taaa - chwalę się takim czymś! :D Buziaki